Dwa lata. Ile to jest? No jakieś 730 dni. Przez ten czas można wiele meczów wygrać i jeszcze więcej przegrać.
Dwa lata temu, we wrześniu 2017 roku reprezentacja Polski spadła z szóstego miejsca na siódme w rankingu FIFA. Siódme miejsce… To były czasy. A taki Azerbejdżan czy Kazachstan wciąż były gorsze od Polski w krajowym rankingu UEFA (już nie są).
Przez te dwa lata wydarzyło się bardzo wiele. Adam Nawałka odszedł z reprezentacji Polski i rozglądając się za ofertami z Chin potknął się o Lecha Poznań z którego po czterech miesiącach m.in. pilnowania długości trawy, został zwolniony.
To były czasy kiedy Jerzy Brzęczek nie był jeszcze tak często bohaterem memów, prowadząc całkiem solidnie Wisłę Płock. Po jego zwolnieniu trenerami Wisły zostało pięciu różnych trenerów.
To były czasy kiedy dziś 14-letnia Roksana Węgiel miała 12 lat, a 73-letnia Maryla Rodowicz była o dwa lata młodsza.
Przez te dwa lata Legię Warszawa prowadzi już szósty trener. A WB, wciąż jeden ten sam, który początkowo miał być tylko tymczasowym wyborem i w sumie o tym jest ten wpis, bo dwa lata temu, we wrześniu 2017 roku trenerem WB została osoba, która (niespodziewanie jak na polskie warunki) wciąż pracuje w klubie.
Jak do tego doszło? Co działo się po drodze? Warto tutaj przytoczyć fragment, który ponad rok temu ukazał się na portalu weszlo.com.
Mówi trener WB – Marcin Dworzyński:
– Zostałem trenerem w dość nietypowych okolicznościach. Przed tym sezonem (2017/18) doszło do rewolucji w składzie naszej drużyny. Odeszli prawie wszyscy zawodnicy grający wcześniej w podstawowym składzie. Klub zatrudnił nowego trenera, który wytrzymał ledwie kilka spotkań. W czwartej kolejce graliśmy mecz ze Spartą Skalin. Prowadziliśmy 1:0, potem 2:1. W 80. minucie straciliśmy prowadzenie. Byłem kapitanem, w ostatniej minucie spotkania znajdowałem się w polu karnym. Nikt mnie atakował, chciałem opanować lecącą do mnie piłkę, ale ta odbiła się od kępy i trafiła mnie prosto w opaskę. Sędzia podyktował rzut karny i przegraliśmy 2:3. To był mój ostatni oficjalny mecz.
– Była końcówka meczu. Nikt mnie nie atakował. Leciała taka półgórna piłka, która kozłowała. Ostatni kozioł zaliczyła taki, że mnie zaskoczyła, odbiła się w moją stronę i dotknęła ramienia. W polu karnym byłem tylko ja i bramkarz, a rywal dobre kilkadziesiąt metrów ode mnie. Czyli z jednej strony drewniany zawodnik, z drugiej złośliwość przyrody.
– Po tym meczu do szatni wszedł trener i powiedział, że rezygnuje z prowadzenia nas. To był czwarty mecz w lidze. Następnego dnia zadzwonili do mnie prezesi z pytaniem, czy pomogę zespołowi, obejmując rolę trenera. Zgodziłem się, choć nie byłem do tego przekonany. Oznaczało to dla mnie koniec kopania piłki i spełnianie marzeń na nowej drodze życia. Z perspektywy czasu nie żałuję tamtej porażki i tamtego karnego, bo wyszło mi to na dobre, ale wtedy nawet o tym nie pomyślałem.
A tutaj fragment z Głosu Szczecińskiego:
– Początek mojej pracy w roli trenera nie był udany. W 10 kolejnych meczach WB wygrało zaledwie raz. Rundę zakończyliśmy na ostatnim miejscu. Gdyby to była Ekstraklasa, zwolniono by mnie przynajmniej trzy razy. Nie myślałem, by zrezygnować. Skoro dostałem taką ogromną szansę, jaką jest prowadzenie zespołu seniorów, to chciałem ją wykorzystać. Zimę przepracowaliśmy jednak bardzo mocno i udało nam się ostatecznie utrzymać w lidze. Wygraliśmy trzy z czterech ostatnich kolejek. W kolejnym sezonie było już zdecydowanie lepiej. Skończyło się na czwartym miejscu, choć była szansa na podium.
To wszystko wydarzyło się w dwa lata. Co zmieni się przez kolejne 730 dni? Gdzie będzie pracował Nawałka? Czy dogonimy Azerbejdżan i Kazachstan? Ilu trenerów zwolni Legia? Ile lat będzie miała Maryla Rodowicz i w którym miejscu będzie znajdować się WB?
Do tematu wrócimy. Za dwa lata.